czwartek, 3 grudnia 2015

11. Ta druga księżniczka.

Czasami zdarza się tak, że do bajki dwojga zakochanych ludzi wkracza osoba trzecia. Bajka zmienia się w dramat. Nieraz zastanawiała mnie taka sytuacja. Powiedzmy, że mężczyzna (choć oczywiście może być odwrotnie)* będąc oficjalnie w szczęśliwym związku, zaczyna spotykać się z inną kobietą. Historia niekiedy jest o tyle zatrważająca, że mało tego, że  ta druga kobieta wie o pierwszej, choć oczywiście myśli o sobie jako o "tej pierwszej" w życiu ukochanego, to jeszcze ta pierwsza wie o tej drugiej i... i właściwie nic. Nie doświadczyłam tego, ale potrafię się wczuć na tyle w taki swoisty trójkąt, żeby rozumieć naiwność i raniącą w każdej minucie nadzieję kobiety, że "pewnego dnia on się zdecyduje i wybierze mnie". Nie o nieuczciwości czy o zdradzie chciałam się rozpisać, ale pojęciu, którego skrótowo powyżej użyłam kilkakrotnie. Mówimy "ta druga", "jesteś tą drugą, odpowiada ci to?" Wiecie co? Tu nie ma sporu, kto jest tą pierwszą, a kto tą drugą. Obie są "tymi drugimi", bo są dwie, a powinna być jedna, nie ma pierwszej. Ale szczerze, czy warto być tą pierwszą  w życiu kogoś, dla kogo istnieje jakaś druga? Chyba nie. Bajka i tak z dnia na dzień robi się coraz bardziej łzawa, i niestety nie są to disneyowskie łzy radości z odzyskania zgubionego pantofelka czy wzruszenia po przemianie bestii w pięknego księcia. Czasem bestia to po prostu... bestia.


*powyższy tekst nie ma na celu krytyki męskiej części populacji, sytuacja może być równie dobrze odwrotna.

piątek, 27 listopada 2015

10. ...


<Świat złamie ci serce na dziesięć sposobów do niedzieli. To pewne. Trudno to wyjaśnić, tak samo jak obłęd, który jest we mnie i w innych. A jednak, niedziela jest znowu moim ulubionym dniem. Myślę o tym, co inni dla mnie zrobili i czuję się szczęściarzem.>

/ Poradnik pozytywnego myślenia /

sobota, 21 listopada 2015

08. Bad timing.


Mam kolegę, którego znam od liceum. Napisałabym "Mam przyjaciela...", ale nie rozmawiamy od jakichś dwóch lat, kiedy to poznał kilka lat od siebie młodszą dziewczynę i ona uznała mnie za zagrożenie. Tak bywa. Nie chcę pisać o żalu do niej, chcę pisać o uczuciu do niego. Byliśmy świetnymi kumplami od samego początku, związałam się z jego kolegą, potem on zakochał się w mojej przyjaciółce z dzieciństwa... Był czas, kiedy przechodząc kryzys w swoim związku, zakochałam się w nim... Tak po prostu, z dnia na dzień. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, racjonalnie odsunęłam go od siebie na kilka tygodni, żeby ochłonąć i zdusić to zauroczenie w zarodku. Udało się, nadal kochałam swojego partnera, przetrwałam to. Mijały lata, randkowaliśmy z innymi, zawsze mając w sobie nawzajem wsparcie, czasem wychodziliśmy do kina, na spacer, na rolki. Zawsze była między nami chemia, choć nigdy żadne nie wypowiedziało tego na głos. Teraz jesteśmy daleko od siebie, ja jakiś czas temu przeszłam zawód miłosny, on w przyszłym roku bierze ślub. Pewnie nie będę na nim gościem (nie wiem, czy w ogóle chciałabym tam być) i pewnie dobrze mu w jego życiu i pewnie nigdy nie było nam dane przeżyć "coś więcej", ale nieraz nachodzą mnie myśli, "co by było, gdyby...". Co by było, gdybym zakorzeniła się w jego rzeczywistości na tyle głęboko, że nie chciałby mnie usunąć ze swojego życia, gdybyśmy któregoś wieczoru, gdy za dużo wypiliśmy, nie odsunęli się od siebie na bezpieczną odległość, gdybyśmy mieli odwagę powiedzieć sobie, z czym walczyliśmy. Tak się nie stało i chcę wierzyć, że nasze drogi biegną w dobrze obranym kierunku, choć tak daleko od siebie.

środa, 4 listopada 2015

07. Szarość

Jesień zawsze nastraja nas tak bardzo nostalgicznie. Mamy awersję do pracy, do porannego wstawania, do jakiejkolwiek aktywności. Osobiście obwiniam za to zbyt krótkie, pochmurne, deszczowe dni. Po okresie pięknej złotej jesieni, poranki witają nas mgłą i chłodem. Mówi się o jesiennej depresji, choć ja słowa "depresja" wolę nie nadużywać, faktem jednak jest, że samopoczucie moje nie jest najlepsze o tej porze roku, czasem wszystko jest po prostu źle: kafelki o 6 rano są takie zimne, a ja muszę wstać; zanim z kranu poleci ciepła woda, leci zimna, a przecież tego nie lubię, patrzę w lustro, a włosy się nie chcą za diabła ułożyć w żaden akceptowalny sposób, otwieram szafę i ... zanim się jeszcze ubiorę, już nie mam ochoty na nic. A co dopiero wyjść z domu, przeżyć osiem godzin pracy... To taka niemoc. Leżę sobie czasem wieczorem w kokonie z ciepłego koca, ogrzewam się dodatkowo laptopem i wspominam, co było kiedyś, kiedy wydawało mi się "lepszym kiedyś". Wtedy nawet jesienna szaruga mi nie przeszkadzała. Starzeję się emocjonalnie. Nie wystarczy już rano pomyśleć o czymś pozytywnym, żeby dzień nabrał weselszych barw. Teraz potrzeba mi raczej potrójnej tęczy na bezchmurnym niebie. Moje niebo widziało ślad po jednej jakiś czas temu, ale kiedy to było, już nie pamiętam.
źródło: http://craciun.deviantart.com/art/Grey-world-290291168